sobota, 22 marca 2014

XIV.Pierwszy dzień, pierwsze wrażenia, pierwsze ofiary

          Stoję już na krążku i słyszę odliczanie. Patrzę dookoła. Po prawej stronie widzę las ,a po lewej piasek i plaże , przed sobą mam łąkę ,na której znajduje się róg obfitości. Jest w nim bardzo dużo rzeczy. Nagle słyszę armatni wystrzał. To niemożliwe ,przecież dopiero minęło 30 sekund. Rozglądam się i zaczynam się śmiać. Jakiś chłopak zszedł z kapsuły przed czasem. No w sumie teraz jest o jednego zawodnika mniej pozostało jeszcze 22 zawodników do zabicia. Nagle orientuje się ,że zostało już tylko 10 sekund, dlatego postanawiam patrzeć tylko i wyłącznie w jeden punkt W RÓG OBFITOŚCI.

                                             1 ,2 ,3 ,4 ,5
                                                      7,8,9 iiiiiii 10

I zaczynam biec w prost przed siebie. Już jestem przy rogu. Widzę noże. Pospiesznie je biorę i wypatruje pierwsze ofiary. I widzę rudego chłopaka z piątego dystryktu , który najwidoczniej jeszcze nie ogarnął ,że igrzyska się zaczęły. Rzucam w niego i trafiam prosto w serce nie żyje. Słysze aż 4 armatnie wystrzały. Chyba Olafowi i innym też dobrze idzie myślę. Podbiegam do zabitego przeze mnie trybuta i wyjmuje mu nóż z klatki piersiowej. Nagle słyszę ,że ktoś czai się za moimi plecami. Odwracam się gwałtownie i rzucam nożem prosto w gardło jakieś blondynce. Spryciara chciała zabić zawodowca. Coś się jej to nie udało. Zdążyła już nawet wsiąść łuk i plecak. Oczywiście te rzeczy nie mogą się zmarnować. Biorę je więc. Następnie biegnę w stronę jakiś dwóch niskich chłopaków. Widać ,że zawarli sojusz ,niestety będzie on krótki. Podbiegam do jednego z nich i podrzynam mu gardło. Pada martwy. Jego przyjaciel miał więcej szczęścia i  udało mu się uciec.
     Rozglądam się i nie widzę już nikogo kogo mogłabym zabić lub ewentualnie dobić. Wszyscy pouciekali. Podchodzę do rogu obfitości , przy którym czekają już na mnie moi sojusznicy.
- Masz, zdobyłam go dla ciebie- rzucam łuk w stronę Julki.
- Mam już aż dwa , ale trzeci nie zaszkodzi ,dzięki.
- Zabiłem trzech ,a wy ile? - pyta Olaf.
- Też trzech- odpowiadam skromnie.
- My z Davidem po jednej- mówi Julka.
- A ty Mike?
- Ja na razie nikogo, stałem na straży- mówi. 
- OK co zrobimy z tymi wszystkimi rzeczami , przecież nie damy rady ich zanieść-pytam. Że mi wcześniej nie przyszło te pytanie do głowy. Co zawsze robili zawodowcy z tyloma rzeczami.
- Proponuje abyśmy rozbili tu obóz. Tak właśnie tu przy rogu obfitości. W nocy jeden z nas będzie stał na warcie a w dzień po 2 lub 3 osoby. Pozostali w dzień będą się rozglądać po okolicy i wypatrywać kolejne ofiary. Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy Julka, David i Mike, zobaczycie co jest w plecakach i ogarniecie obóz. Ja z Pati pójdziemy w teren- mówi Olaf. I wszyscy zgadzamy się z jego pomysłem. Julka i reszta rozpakowują plecaki. Ja biorę jeden z nich oraz parę noży , Olaf zaś bierze włócznie.
     Wyruszamy w stronę lasu. Patrze na Olafa ,który idzie przodem. Przypominają mi się poprzednie igrzyska, były jakieś dziwnie podobne do dzisiejszych.
- Trzeba zabić Lucasa- mówię.
- Pierw musimy go znaleźć ,a to raczej nie będzie takie proste.
- Damy rade- odpowiadam i nagle przystaje - słyszałeś?
- Ale co?- pyta zdziwiony Olaf.
- Ktoś nas śledzi.
- Skąd wiesz?
-Słyszałam szelest liści- razem z sojusznikiem podchodzimy do kępy krzaków i lekko je odsłaniamy. Widzę jakąś małą dziewczynkę ,która jest cała zielona.
- Po co ci kamuflaż skoro nie możesz usiedzieć cicho- mówię.
- Ale ja jaa ja- odpowiada przestraszona. Trochę mi jej żal zabijać. Jest w wieku mojego brata mimo tego wygląda na dziewięciolatkę- proszę nie zabijajcie mnie!
- Niestety musimy taka gra- mówi Olaf i bez wahania rzuca w nią swoją włócznie. Po chwili widzę jak mała pada martwa i słyszę armatni wystrzał. Nie jestem osobą ,która ma silną psychikę. Czuje jak po policzku spływa mi łza, którą szybko ocieram. Nie chce by Olaf ją dostrzegł.
- Chodźmy dalej- proponuję. Idziemy  przez las i dostrzegamy strumyczek. Bez wahania sięgam do plecaka i znajduje w nim coś na wzór butelki. Napełniam całą. Całe szczęście ,że ta mała rzeczka jest tak niedaleko rogu. Będziemy tu częściej przychodzić.
- Trochę wzruszyłaś się losem dziewczynki, co nie? -Olaf przerywa cisze. Czy on naprawdę chce mnie zdenerwować!
- Tak- przyznaje- to w końcu bardzo niesprawiedliwe ,że takie małe dzieci muszą walczyć.
- Masz racje. Ta dziewczynka była podajże z ósemki, nieźle się zakamuflowała. Jestem ciekawy jak oni to robią. Ale w sumie nam kamuflaż nie potrzebny. Dobra chodźmy dalej.
     Nagle dochodzimy do wielkiej łąki ,która jest pełna różnorodnej zwierzyny.
- Może się rozdzielimy- proponuje.
- Po co?
- Chciałabym coś upolować głodna jestem. A ty byś mógł się jeszcze rozejrzeć. 
-Nie wiem czy to taki dobry pomysł.
- Nie ufasz mi- mówię jego słowa.
-Eh niech ci będzie spotkajmy się w tym miejscu przed zmrokiem- ulega mi i idzie w przeciwną stronę. Ja zaś wypatruje pożywny posiłek. Biorę swój nóż i po cichu skradam się do jakiejś wiewiórki. Gdy jestem już dość blisko niej przeżynam jej ciało nożem. 
     Minęła już godzina a mój plecak wypełnił się samymi wiewiórkami. 
- Nie zła robota- myślę i nagle słyszę armatni wystrzał. Zastanawiam się kto tym razem poległ i nagle uświadamiam sobie straszną rzecz.
- A może to właśnie Olaf. Może to on przegrał z Lucasem- myślę i zaczynam biec do wyznaczonego przez nas miejsca. Biegnę bez tchu. I nagle dobiegam . Rozglądam się dookoła i nie widzę ani jednej żywej duszy. Postanawiam pobiec jeszcze kawałek. Przecież nie mógł odejść daleko. Nagle dostrzegam jakąś postać. To on rozpoznaję go po blond włosach. Podbiegam do niego i rzucam mu się na szyje. 
- Myślałam ,że to ty.
- Ale ty głupia jesteś. Nikt ze mną przecież nie wygra.
- A Lucas? Nie wiem co bym zrobiła gdyby cie zabił.
- Miałaś mi zaufać, nie pamiętasz.
- Ja przecież tobie ufam,ale jemu nie!
- Dobra ,dobra weź mnie nie denerwuj tylko chodź, już się ściemnia musimy wracać do rogu. Tak w ogóle co upolowałaś.
- Mam cały plecak wiewiórek.
- Super, będzie co jeść!
      
     Droga powrotna mija bez wrażeń. Dochodzimy do obozu cali i zdrowi. Widzimy już swoich pozostałych sojuszników siedzących przy ognisku.
- Słyszeliśmy dwa armatnie wystrzały. Już baliśmy się ,że coś się z wami stało- dramatyzuje Julka.
- Zabiliśmy jakąś małą dziewczynkę po drodze. Potem usłyszeliśmy kolejny wystrzał, niestety nie wiem kto umarł- opowiada Olaf.
- Macie może jakieś mięso. Strasznie głodny jestem, a w plecakach do jedzenia znaleźliśmy tylko jakieś nędzne paczki ciastek- narzeka Mike.
- Mamy cały plecak wiewiórek.
- O fajnie.
        Siedzimy wokoło ogniska i zaczynamy jeść. Zrobiło się już bardzo ciemno. Blask ogniska sprawia ,że czuję się jak w domu podczas letnich wieczorów. Nagle niebo robi się jakoś dziwnie jasne i słyszę hymn Panem. Wiem ,że to własnie teraz pokarzą poległych trybutów. Jako pierwszego widzę chłopaka z dziewiątki ,który wyszedł z krążka przed czasem, następnie widzę kolejne osoby. Jedną z nich jest dziewczyna także z dziewiątego dystryktu , która się do mnie zakradła. Potem rozpoznaję jeszcze małą dziewczynkę , którą zabił Olaf. Miał racje była ona z ósemki i miała na imię Rozalka.
- Naliczyłem jedenaście osób - informuje nas Mike.
- Wszystkie zostały zabite przez nas , oprócz dwóch., jedna wyszła przed czasem- mówię.
- Ciekawe kim była ta druga i kto ją zabił- ciekawi się David.
- A czy to ważne. Może zaśpiewajmy jakąś piosenkę- proponuje Julka i wszyscy się z nią zgadzamy. Zaczynamy śpiewać piosenki. Są one bardzo różne i charakterystyczne dla każdego z dystryktów. I tak o to śpiewając piosenki mija nam pierwszy wieczór.











2 komentarze: